Listy z letniska
„[…] Zanim dogotuje mi się rosół z kury, który sobie warzę, na maszynie, chcę z Tobą pogawędzić.” Tak do syna Macieja w 1911 roku pisał Stanisław Masłowski – wielki, polski malarz, który w Woli Rafałowskiej co roku spędzał letnie miesiące, „aby wśród odmłodzonego kontrastem krajobrazu podpatrywać barwne dywany polskiej dekoracyjności” i przenosić je na swoje piękne płótna. Jego listy przepełnia ojcowska miłość, tęsknota, wrażliwość na przyrodę i radość z małych rzeczy. Najlepiej sami zobaczcie i przeczytajcie. Zamieszczam fragmenty trzech listów napisanych w trakcie pobytu w Woli Rafałowskiej.
Niech te listy będą zaproszeniem na wystawę plenerową dzieł Stanisława Masłowskiego, którą od 27 lipca tego roku będzie można oglądać w Ośrodku Kompleksowej Rehabilitacji w Rudce. Wśród zaprezentowanych obrazów Mistrza będzie można obejrzeć akwarele, które zostały namalowane w naszych stronach. Oficjalne otwarcie wystawy w niedzielę 27 lipca 2025 roku o godz. 14.30. Zapraszamy!

Listy Stanisława Masłowskiego do syna Macieja
opublikowane w książce Macieja Masłowskiego pt. „Stanisław Masłowski. Materiały do życiorysu i twórczości”, wydanej przez Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu w 1957 roku (str. 261-263)
Wola Rafałowska, 9 VIII 1911
[…] Ja tutaj żyję jak książę. Jedzenie w sanatorium znakomite*, a obietnica napiwku kucharzowi miała tak dobry wpływ na wielkość porcji, że i 3 osoby mógłbym suto obdzielić […] Na przykład w niedzielę było tak – całe kurczę, pół garnka mizerii ze śmietaną, cztery kawałki pieczeni cielęcej z marchwią, zupa szczawiowa, w niej kawał sztuki mięsa i do tego lody. Toteż Józef** z radości skacze do góry i wali łbem o sufit, bo obżera się jak dobry ksiądz w odpust. Leguminek mu nie daję, trzymając się przysłowia: „Guano chłopu, nie zegarek, kiedy go nakręcać nie potrafi”, posyłam więc one słodkości małemu Rysiowi. Malwy w ogródku kwitną różowo i oleander wypuścił także. A oprócz tego przybył w ogródku jeden kwiatuszek. Kiedyś wracając z lasu, napotkałem małą roślinkę***, z dużymi szerokimi liśćmi, kwiatek śliczny fiołkowoniebieski, bardzo dziwny, dla mnie nowy, formy stożkowatej niby wieżyczka z listków niebieskich. Wkopałem go w ziemię, wsadziłem z korzeniami i rośnie.
Przypisy redakcyjne Macieja Masłowskiego:
*W czasie nieobecności rodziny artysta jadał obiady przynoszone z sanatorium w Rudce, położonego w lesie sąsiadującym z Wolą Rafałowską.
**Józef Jarzębowski, zwany Burakiem, dorywczy współpracownik z gospodarstwie Kalinowskich, używany przez Masłowskiego do różnych komisów i drobnych pomocy.
*** Mowa tutaj o orliku, który dziko rośnie w lasach otaczających Wolę Rafałowską obok tak rzadkich roślin, jak: lilia złotogłów, korona cesarska, naparstnica, żubrówka i w. in. Obecnie teren jest objęty ochroną przyrody.

20 VIII 1911
[…] Zanim dogotuje mi się rosół z kury, który sobie warzę, na maszynie, chcę z Tobą pogawędzić[…] Pytasz się o króliki – są, żyją, ale bardzo stęsknione za Tobą, osowiały, nie bardzo kto ma się z nimi bawić, więc po całych dniach śpią. Józef i Kalinowska znoszą im koniczynę, kartofle, które jedzą zapalczywie i inne przysmaki rozkoszne. Tak samo liżą mnie po rękach jak i dawniej i patrząc czarnymi oczkami pytają, gdzie Maciek i kiedy przyjedzie. Pocieszam je, jak mogę, ale że sam nic nie wiem, kiedy przyjedziecie, a kłamać nie chcę, więc nic nie mówię, udając, że nie słyszę. One także nic nie mówią – i tak, nic sobie nie mówiąc, bawimy się doskonale.
Jak przyjedziesz, przyprowadzę Ci ogromnie miłych chłopców, których poznałem malując młyn i inne.

Wola Rafałowska, 19 X 1911
Wykonałem Twoją prośbę i życzenie i oświadczyłem Józefowi, aby Nerusia nie wiązał. Bardzo się on pies z tego powodu uradował, a właściciel owego zwierza uśmiał się serdecznie. Pani Kalinowska zmieniła cokolwiek swą niechęć do biednego pieska, a powodem tego było przypadkowe czy też umyślne upolowanie przez onego Nera zająca. Gdybym był o jeden dzień wcześniej zjawił się w Woli, byłbym należał do uczty, jaką państwo Kalinowscy sprawili z tej psiej zdobyczy. Chociaż Józef opowiada, że zgotowany w barszczu ów kot okazał się trochę twardy. Jakżeż miał być miękki, kiedy nie dano mu skruszeć, gospodyni nazbyt się pospieszyła, bo na drugi dzień już warzyła go w barszczu. W każdym razie pies wygrał, gdyż po tym bohaterskim czynie wszyscy nań innymi oczy patrzą.
Nastały tu zimna, szczególnie rankami i nocami, ale we dnie pogoda cudna, aż się dusza raduje. Pierwszy dzień mego przyjazdu, jak zwykle, głodno, bo że był wtorek, więc ludy i narody wolsko-rafałowskie wywiozły wszystko prócz duszy na targ. Kalinowska nie mogła dla mnie i jednego jaja znaleźć ani kropli mleka. Wino więc, chleb, masło i herbata musiała starczyć za prawowierny obiad. Przepraszała mnie pani Gospodyni za to i za nieporządki w pokoju, była słaba i dlatego dom trochę zaniedbała. Przyjąłem to do wiadomości z uśmiechem i po herbacie wyszedłem z Józefem, by oblecieć pola i lasy. Ale jakież było moje zdziwienie, gdy po powrocie z tego może 1 ½ godzinnego spaceru, zastałem wszystko jakby pod uderzeniem różdżki czarodziejskiej wyświeżone, podłoga umyta, zasłana dywanami, stół nakryty czystym obrusem, na nim talerze, łyżka, nóż i widelec „aże lśnią”, na komodzie także niepokalanie czysta serweta i poustawiane wszystko, co potrzeba. Taka to robotna i dobra ta nasza pani Kalinowska.
Szkoda, że Cię tutaj nie ma, poznałbyś się ze sławetnym, a wielce miłym zastępcą Rózi, Tadeuszem 9-letnim, który występuje tu w roli pasterza stad. Ileż to miejskie dzieci mogłyby się nauczyć od tych dzieci-ludzi. Aż żal bierze, jak taki mały chłopczyna z kromką chleba w węzełku, o szklance mleka, niezbyt ciepło odziany idzie już za krowami przed 8 rano, kiedy biały szron jeszcze po polach. Nie wiadomo, czym się to żywi, a wygląda jak ćwik – zdrów i wesół.

Cóż Ci więcej mam pisać, mój synu, o Woli,
Chyba, że tu, jak zwykle, wszyscy grzebią w roli,
Że nauczyciel* dotąd za stodołą orze,
A Zosia pasąc krowy „cięgiem” czyta… „Zorzę”,
Kalinowski pod lasem, gdzie wiąz złoty stoi,
Nie bardzo urodzajne swoje pole gnoi.
Że w podwórzu, za kiecką pani gospodyni
Uganiają się kwicząc całe stada świni,
Że koty, przywabione perfumą obiadu,
Zbiegają na werandę – tę, co od sadu.
Ja zaś pomnąc, że są to podłe bójcokróle**,
Walę w nich kamieniami, aż smyrgną, gdzie ule.
Przypisy redakcyjne Macieja Masłowskiego:
* „Nauczycielem” albo krótko „Jasiem” mimo swej siwej długiej brody zwano Jana Kalinowskiego, brata Józefa, emerytowanego nauczyciela, który gospodarował w tym samym obejściu, na tej samej włóce i sławny był na całą wieś z najpóźniejszych siewów i zbiorów.
** Koty nazywa artysta „bójcokrólami”, zagryzły bowiem tego lata całą dziecinną hodowlę królików jego syna.

Stanisław Masłowski – notatka biograficzna
Stanisław Masłowski (zył w latach 1853 – 1926) – polski malarz realistyczny, słynny pejzażysta, uczeń Wojciecha Gersona i Antoniego Kamieńskiego, wzorujący się na malarstwie m.in. Józefa Chełmońskiego. Czołowy przedstawiciel polskiego impresjonizmu i realizmu. Pozostawił po sobie bogate dziedzictwo kulturalne, którym wywarł trwały wpływ na polską sztukę.
Stanisław Masłowski inspirację do swoich dzieł czerpał z licznych podróży. W latach 1875 – 1886 odbywał plenery malarskie na Ukrainie. Zafascynowany tamtejszym krajobrazem i folklorem, malował sceny rodzajowe z postaciami Kozaków (Taniec Kozaków, Dumka Jaremy). W 1886 roku przebywał w Monachium. Po 1900 roku jeździł do Włoch i Paryża w poszukiwaniu światła i koloru. W 1912 roku podróżował na Sycylię i do Tunisu. Efektem tych podróży są niezliczone obrazy olejne i akwarele. Malarstwo Masłowskiego jest niezwykle realistyczne, poetyckie i nastrojowe.
W 1903 roku Stanisław Masłowski przyjechał po raz pierwszy do Woli Rafałowskiej (koło Mrozów) i zachwycił się otaczającym ją krajobrazem. Jak stwierdził jego syn – Maciej Masłowski – w Woli Rafałowskiej artysta odnalazł „coś w rodzaju syntezy swojego pejzażu polskiego” i dalej „Wola stała się jakby ojczyzną malarską artysty”. Od 1909 roku aż do swojej śmierci w 1926 roku corocznie w Woli Rafałowskiej spędzał kilka miesięcy, mieszkając w domu Józefa Kalinowskiego. Owocem plenerów odbytych przy okazji pobytu w Woli Rafałowskiej są niezliczone akwarele, które niegdyś podziwiała publiczność odwiedzająca warszawską Zachętę. Akwarele Masłowskiego z Woli Rafałowskiej wyrażają głęboką afirmację polskim krajobrazem.

Więcej o pobytach Stanisława Masłowskiego w Woli Rafałowskiej w artykule: https://mrozopedia.pl/?p=2260