Pierwsze dni wojny

autor: Kamila Juśkiewicz

Jak wyglądały pierwsze dni po wybuchu wojny od strony zwykłych ludzi i ich codziennych obowiązków? Mimo mrożącego krew w żyłach komunikatu z 1 września 1939 roku „A więc wojna!” życie musiało toczyć się dalej. I choć trudno było zasnąć, to należało wstać następnego dnia, zdobyć jedzenie, zająć się inwentarzem, pomyśleć o zapasach pieniędzy. Ktoś chorował, musiał się dalej leczyć. Ktoś miał małe dzieci, musiał się nimi zająć. Ktoś pracował w szpitalu, na kolei, w warsztacie, musiał do tej pracy iść. 2 września 1939 roku jeszcze niewiele było wiadome. Kto miał pieniądze w banku, próbował je nerwowo wypłacać. Pieniędzy w bankach zabrakło. Zabrakło również towarów do kupienia – chleba, ziemniaków, zboża. Kto był poza domem, z dala od najbliższych, starał się jak najszybciej do nich powrócić. Komunikacja była bardzo utrudniona. Wszędzie chaos, popłoch, bałagan. Wiele niewiadomych. Nagle runął bezpieczny świat, który wydawało się, że był przewidywalny.

Oczekiwanie na wiadomości

Nasłuchiwano radia, które po polsku nadawało z Włoch i Londynu. Czekano na każdą informację, która mogłaby ulżyć przeszywającemu ciało lękowi. Jednak z mieszkanek Mrozów opowiadała, że jej ojciec chodził do kowala Lipińskiego (dawniej mieszkającego u zbiegu ulic Jana Kilińskiego i Willowej), u którego było radio. Tam wraz z innymi mężczyznami spędzał długie godziny w oczekiwaniu na wiadomości, które mogłyby odpowiedzieć na pytanie, co będzie dalej. Ważna była każda informacja. Spośród nich, jedna była szczególnie bolesna. 17 września radio podało, że Armia Czerwona wkroczyła do Polski. Dla większości, to był koniec nadziei.

Bombardowania i ucieczki

3 września spadły pierwsze bomby w centrum Mrozów. Płonęły budynki mieszkalne. Ludzie zaczęli uciekać. Celem ostrzału była linia kolejowa i szosa do Kałuszyna. Kto był w zasięgu ostrzału szukał schronienia poza Mrozami – w sanatorium w Rudce, w majątku w Kuflewie lub gdzieś u rodziny. Według dokumentów sanatorium, w pierwszej połowie września sanatoryjna kuchnia wydawała po ok. 400 porcji chleba dziennie, karmiąc między innymi przebywających na jej terenie uciekinierów.  

W obronie transportów kolejowych

Później były ciężkie walki. Na linii kolejowej utknęły transporty kolejowe, które z Warszawy wywoziły sprzęt, broń, tajne dokumenty, inne wartościowe rzeczy. W obronie ewakuowanych transportów kolejowych uformowała się samodzielna grupa operacyjna pod dowództwem płk. Mikołaja Prusa-Więckowskiego, która dzielnie stawiała opór niemieckiemu najeźdźcy do 21 września 1939 roku. W tym dniu doszło do odwrotu i zniszczenia pod Mrozami zasłużonego w wielu bojach pociągu pancernego „Piłsudczyk”. Transporty kolejowe nim przeszły w ręce niemieckie, zostały rozgrabione przez ludność.

Polecam artykuł autorstwa Piotra Twardowskiego o przebiegu działań bojowych z udziałem pociągu pancernego nr 52 „Piłsudczyk”: http://Działania bojowe pociągu pancernego nr 52 „Piłsudczyk” w kampanii polskiej 1939 – Mrozopedia

Polecam również do obejrzenia program TVP „Było… nie minęło” odcinek „Kapitulacji nie będzie” opowiadający o obronie transportów kolejowych i pociągu pancernym „Piłsudczyk”: http://Było… nie minęło: Kapitulacji nie będzie – programy, Oglądaj na TVP VOD

Niemieccy saperzy przy budowie objazdu wokół zniszczonego pociągu pancernego nr 52 ,,Piłsudczyk” w okolicach Mrozów. Fotografia pochodzi z kolekcji Pana A. Jońcy.

Śmierć i pożoga

Żołnierze dzielnie stawiali opór. Wielu poległo na miejscu. Rannych zwożono głównie do sanatorium w Rudce. Było ich w szczytowym momencie nawet 200 osób. Na terenie sanatorium urządzono prowizoryczny cmentarz, na którym pochowano 31 osób, w większości oficerów wojska polskiego. Takich tymczasowych grobów było jeszcze kilka. Jakiegoś żołnierza pochowano koło stacji w Mrozach. Tymczasowe groby były również przy linii kolejowej między Skrudą a Grodziskiem, w samym Grodzisku, Guzewie i w lesie koło Topora.  Później odbyły się masowe ekshumacje i poległych złożono do zbiorowych mogił na cmentarzu w Mrozach, Kuflewie i Jeruzalu.

Mogiły żołnierskie z września 1939 roku przy Sanatorium w Rudce (później ekshumowane, ciała poległych przeniesiono na cmentarz w Mrozach), źródło: Album rodziny Jasterów

W nocy z 12 na 13 września toczyły się krwawe walki o Kałuszyn. Miasto zostało spalone. Łuna płonącego miasta widoczna była w całej okolicy. Część mieszkańców Kałuszyna szukała schronienia w Mrozach. Podobnie jak i ludność uciekająca z Warszawy. Kto miał bliskich na wsi, uciekał do nich – tam, gdzie nie spadały bomby.    

Trzeba było nauczyć się żyć

Oficjalnie 6 października 1939 roku zakończyła się kampania wrześniowa kapitulacją Polski. Rozpoczął się dramatyczny okres okupacji. W tych warunkach trzeba było nauczyć się żyć – żyć z lękiem o przyszłość.

W archiwalnych dokumentach sanatorium w Rudce zachowała się korespondencja dyrekcji sanatorium z Prezesem Emilem Gerlachem, która w zwięzły sposób relacjonuje wydarzenia z września 1939 roku, które miały miejsce w okolicach Mrozów i w samej Warszawie. To cenny materiał ukazujący oblicze wojny z punktu widzenia zwykłych obywateli, starających się kontynuować swoje życiowe obowiązki.

Korespondencja między dyrekcją Sanatorium w Rudce a Prezesem Emilem Gerlachem na temat wydarzeń z września 1939 roku (źródło: Archiwum Sanatorium w Rudce)