Druh Stanisław Kowalczyk
autor: Kamila Juśkiewicz
W 2013 roku członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej w Mrozach wystąpili do władz gminy Mrozy z wnioskiem o uhonorowanie druha Stanisława Kowalczyka poprzez nadanie jego imienia skwerowi w centrum miejscowości Mrozy. Kim był druh Stanisław Kowalczyk i w czym zasłużył się dla Mrozów? O tym w dzisiejszym wpisie.

Rodzina
Stanisław Kowalczyk urodził się 29 lipca 1896 roku w Krzesku (wówczas w parafii Zbuczyn) jako syn Andrzeja i Wiktorii z domu Kalinowskiej. 13 września 1916 roku zawarł związek małżeński z młodszą od siebie o rok Lucyną z domu Kurek (zmarłą w Warszawie w wieku 97 lat). Oboje już przed ślubem mieszkali w Mrozach. Państwo Kowalczykowie mieli czworo dzieci: Mariana (1917 – 1966), Halinę po mężu Musiał (1919 – 1997, mieszkającą w Poznaniu), Barbarę po mężu Czyżewską (1926 – 2024, z zawodu dentystkę, lubiącą pomagać ludziom, zasłużoną uczestniczkę Powstania Warszawskiego, miała pseudonim Kalina) oraz Andrzeja, który przez wiele lat prowadził Zakład Prefabrykatów Budowlanych w Mrozach (w miejscu, gdzie dzisiaj stoi sklep Biedronka).

Sklep i kamienica
Stanisław Kowalczyk zajmował się handlem. Posiadał sklep spożywczy w centrum Mrozów i własną kamienicę przy ulicy Jana Kilińskiego (obecnie budynek naprzeciwko poczty, w którym m.in. znajduje się sklep mięsny i lokale mieszkalne). Kamienica z czasem stała się ostoją wielu przybyszów. Mieszkała w niej również Helena Wielobycka (patronka Gminnego Centrum Kultury) z mężem Zygmuntem, która przybyła do Mrozów ok. 1928 roku.

Według informacji przekazanych od pana Marka Łady, państwo Kowalczykowie zaopiekowali się jego dziadkiem – Romanem Ładą, który w wieku 6 lat został sierotą. Roman, urodzony w 1908 roku, był synem Antoniego Łady, który 30 lat przepracował na dworcu w Mrozach. Ładowie mieszkali w istniejącym do dzisiaj domku zawiadowcy zlokalizowanym przy torach. Ojciec Romana zmarł w 1910 roku, matka w 1914 roku. Państwo Kowalczykowie wychowywali Romana. Gdy Roman podrósł, to pracował w sklepie Kowalczyków. Ożenił się z młodszą siostrą pani Lucyny Kowalczyk – Jadwigą, która krótko po ślubie zmarła. Prawdopodobnie takich historii, w których Stanisław Kowalczyk udzielał konkretnej pomocy potrzebującym, było więcej, gdyż z relacji osób pamiętających go wynika, że dawał pracę i mieszkanie wielu ludziom.
Przedsiębiorca
Stanisław Kowalczyk był bardzo przedsiębiorczą osobą. Już w 1916 roku, jak dowiadujemy się z aktu ślubu, sprawował funkcję oficjalisty prywatnego, czyli urzędnika dworskiego wyznaczonego do zarządzania majątkiem ziemskim. Później w Mrozach prowadził sklep spożywczy i zajmował się różnego rodzaju działalnością handlową. Był czołowym, lokalnym biznesmenem. Jako jeden z pierwszych w tej okolicy posiadał samochody ciężarowe. Przywoził do Mrozów deficytowe wtedy towary – m.in. węgiel, naftę. Po wojnie ściśle współpracował z Gminną Spółdzielnią „Samopomoc Chłopska”, dla której świadczył usługi transportowe.
Społecznik
Przedsiębiorczy charakter Stanisława Kowalczyka objawiał się przede wszystkim w jego działalności społecznej. W 1925 roku Kowalczyk współorganizował Ochotniczą Straż Pożarną w Mrozach. Jego podpis widnieje na protokole założycielskim OSP z 10 maja 1925 roku. Został wybrany na zastępcę członka zarządu Straży. Rok później, w 1926 roku, objął funkcję naczelnika OSP w Mrozach i rozpoczął zbieranie funduszy na budowę remizy. Pierwsze spotkania w nowej remizie odbyły się już w 1928 roku. Po strażackim sukcesie przyszedł czas na budowę kaplicy i organizowanie nowej parafii w Mrozach. Tu również brał czynny udział przy zbieraniu funduszów i organizowaniu prac budowlanych. W 1927 roku z jego inicjatywy został wykonany pierwszy odcinek drogi bitej do Szkoły Powszechnej w Mrozach i dalej w kierunku Semanowizny (dzisiejsza ulica Pokoju) a następnie droga bita została wybudowana również w kierunku Cegłowa (dzisiejsza ulica Adama Mickiewicza, dawniej Kościelna). W 1928 roku został radnym gminy Kuflew, co znacząco ułatwiło pozyskiwanie dla Mrozów pieniędzy z gminnej kasy. W 1938 roku został wybrany delegatem gminy Kuflew do sejmiku powiatowego. W 1940 roku został prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w Mrozach. Sprawował tę funkcję dożywotnio aż przez 27 lat. W czasie II wojny należał do Armii Krajowej działając pod pseudonimem „Ćwiek”. Z narażeniem życia dostarczał żywność do getta. Po wojnie brał udział w społecznej akcji budowy nowego gmachu Liceum Ogólnokształcącego w Mrozach oraz gmachu głównego Szkoły Podstawowej w Mrozach. W latach 50. XX wieku udzielał się przy budowie ośrodka zdrowia i izby porodowej w Mrozach. W 1963 roku współpracował przy budowie stadionu sportowego w Mrozach. To tylko niektóre z jego zasług. Jego pełne zaangażowania życie przerwała niespodziewanie śmierć.

Nagła śmierć
Umarł nagle 9 lipca 1967 roku spiesząc na kolejną akcję gaśniczą. Był kierowcą, więc jako pierwszy przybiegał do remizy na dźwięk strażackiej syreny. Tego wieczoru nie dane mu było wyjechać. O godz. 21.15 niedaleko remizy, która była dziełem i sensem jego życia, zakończył swoją ziemską służbę.
Wspomnienie wnuczki
Tak Stanisława Kowalczyka wspomina wnuczka – pani Anna Lewandowska z domu Kowalczyk (córka Andrzeja):
„Jestem najmłodszą wnuczką Stanisława Kowalczyka, miałam 6 lat jak Dziadek zmarł. Nie bardzo Go pamiętam, jedno zdarzenie które utrwaliło mi się w pamięci, to jak jechaliśmy z Dziadkiem samochodem starą, taką garbatą Warszawą chyba do pożaru.
Dziadek Stasio bardzo pomógł moim drugim dziadkom: Helenie i Józefowi Gogłoza. Przed wojną mieszkali oni w Kałuszynie i we wrześniu 1939 r, jak Kałuszyn został zniszczony, to z dwiema córkami udali się do Mrozów, Dziadkowie się znali, dziadek Józef był przed wojną kierowcą autobusu, który kursował pomiędzy Siedlcami, a Warszawą. Dziadek Stasio pomógł rodzinie Gogłozów, wiem że dziadek Józef był kierowca ciężarówki u dziadka Stasia. Pani Wielobycka mieszkała do swojej śmierci w domku przy ul. Kilińskiego u dziadków Gogłozów.
Domek po dziadkach Gogłozach mieści się przy ulicy Kilińskiego, jest to stary drewniany dom, pewnie ma ze sto lat (dopisek redakcji: dzisiaj naprzeciwko sklepu hydraulicznego).
Słyszałam, ze dziadek Stasio był bardzo dobrym człowiekiem, pomocnym i przedsiębiorczym dzisiaj nazwalibyśmy Go biznesmenem.
Babcia Lucyna dużo opowiadała o czasach swojej młodości i życiu rodzinnym w okresie międzywojennym, o prowadzeniu sklepu, budowie kamienicy, jak również o zniszczeniu przez wybuch bomby kamienicy we wrześniu 1939 r. Niewiele z tego pamiętam, nic nie zapisywałam, młodość nie zawsze chce słuchać starszych.”
Mam nadzieję, że po lekturze dzisiejszego wpisu, inaczej – życzliwiej spojrzycie na mijaną tyle razy tabliczkę z imieniem druha Stanisława Kowalczyka.