80. rocznica akcji ,,Burza”

80 lat temu, 30 lipca 1944 żołnierze AK z terenu Mrozów, Cegłowa i Kałuszyna, biorący udział w akcji „Burza”, po przegonieniu niemieckiego okupanta, z wielką radością przystąpili do manifestacji wolności, która przeszła ulicami Mińska Mazowieckiego. Radość nie trwała długo. Wkraczające od wschodu wojska sowieckie przerwały manifestację i odebrały nadzieję na wolną i niepodległa Polskę. Zapraszam do zapoznania się z relacją naszych dawnych mieszkańców i zarazem świadkami tamtych wydarzeń: Stefana Zimnego, Stefana Wolfa i Janiny Zawistowskiej, którzy na własnej skórze odczuli „przyjazne” zamiary nowego okupanta.

Kilka słów wprowadzenia

Rozkaz o rozpoczęciu planu „Burza” wydał żołnierzom AK gen. Tadeusz Komorowski „Bór” 20 listopada 1943 roku. Akcja „Burza” miała być ogólnonarodowym powstaniem przeciwko niemieckiemu okupantowi i jednocześnie próbą samoobrony przed postępującą nową, sowiecką okupacją. Zgodnie z rozkazem o rozpoczęciu planu „Burza” należało: „Wobec wkraczającej na ziemie nasze regularnej armii rosyjskiej wystąpić w roli gospodarza. Należy dążyć do tego, aby naprzeciw wkraczającym oddziałom sowieckim wyszedł polski dowódca mający za sobą bój z Niemcami i wskutek tego najlepsze prawo gospodarza. Miejscowy dowódca polski winien się zgłosić wraz z mającym się ujawnić przedstawicielem cywilnej władzy administracyjnej u dowódcy oddziałów sowieckich i stosować się do jego życzeń”. Największą operacją i zarazem punktem kulminacyjnym planu „Burza” było powstanie warszawskie.

Oficjalnie akcja „Burza” rozpoczęła się 15 stycznia 1944 roku na Wołyniu walkami 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK z Niemcami. Zakończyła się rozkazem wydanym 26 października 1944 roku przez komendanta głównego AK gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadek”. W sumie w akcji wzięło udział ponad 100 tys. żołnierzy. Ok. 20-30 tys. osób zostało wywiezionych w głąb ZSRR, z czego większość nigdy nie wróciła do kraju. Na skutek działań NKWD uwięziono ok. 50 tys. żołnierzy AK uczestniczących w akcji „Burza”, głównie za odmowę wstąpienia do armii Berlinga.

Akcja „Burza” na naszym terenie

Na terenie Mrozów, Cegłowa i Kałuszyna akcja „Burza” rozpoczęła się 26 lipca 1944 roku od koncentracji żołnierzy AK w majątku Juliana Horocha w Skrzekach (dzisiejsza część Gójszcza). Dowództwo nad żołnierzami IV Ośrodka AK objął por. Stanisław Pajda ps. „Roman”. Jego kompania liczyła 3 plutony w liczbie 240 ludzi. W Skrzekach otrzymali broń i zadania do wykonania – głównie nękać wycofujących się Niemców. Następnego dnia żołnierze przemaszerowali do Guzewa a stamtąd przez las rudkowski w kierunku Mrozów, Cegłowa i Kałuszyna. Kompania „Romana” w nocy z 27/28 lipca zaatakowała gmach szkoły w Cegłowie, gdzie stacjonowała kompania niemieckiej piechoty. Niemcy uciekając pozostawili zabitych i rannych oraz dwa wozy amunicji. Tej samej nocy Armia Krajowa opanowała stację w Cegłowie. W wolnym Cegłowie por. Pajda pozostawił jeden pluton a z resztą przemieścił się do majątku Szymony. Dnia 29 lipca pozostałe dwa plutony „Romana” zaatakowały kompanię niemiecką znajdującą się w Mrozach. Niemcy wycofali się w kierunku Mińska Mazowieckiego pozostawiając magazyn sprzętu wojskowego i broni, magazyn zbożowy i skład węgla. Tego samego dnia, dokładnie 2 godziny po wycofaniu się Niemców, do Mrozów wkroczyły oddziały rosyjskie. Między innymi żołnierze dowodzeni przez Jerzego Łopuszyńskiego stacjonujący przy cmentarzu w Mrozach natknęli się na rosyjski patrol czołgowy, z którym podjęli współpracę w zakresie wymiany informacji o ruchach nieprzyjacielskich wojsk. 30 lipca kompania „Romana” wzięła udział w uroczystej demonstracji wolności w Mińsku Mazowieckim. Demonstracja została przerwana przez wkraczających Sowietów. 31 lipca Mińsk Mazowiecki zostaje zbombardowany przez radzieckie lotnictwo. Bomby spadają na gęsto zabudowane osiedla, zabijając i raniąc kilkadziesiąt osób. Żołnierze AK po pobycie w Mińsku Mazowieckim zostają rozbrojeni przez gen. Aleksieja Popowa. Kto z nich  nie zdążył uciec wkrótce znalazł się w transporcie do Lublina z zamiarem wcielenia do armii Berlinga albo trafił do obozów NKWD. Tak rozpoczęła się nowa okupacja. 

Żołnierze AK Obwodu ,,Mewa – Kamień”, w tle kościół w Latowiczu, źródło: Gminna Biblioteka Publiczna w Mrozach

Fragment wspomnień Stefana Zimnego zebranych i opublikowanych przez Danutę Grzegorczyk w książce pt. „Cegłów – Mrozy. Wydarzenia i ludzie”, Cegłów 2010 r.

Stefan Zimny – dawny mieszkaniec Mrozów, zasłużony żołnierz AK, po ujawnieniu został aresztowany przez UB w lipcu 1946 roku.

„Po pobycie w Mińsku Mazowieckim – na rozkaz przełożonych – poszliśmy do Chmielewa, potem skierowano nas do Mieni. Tam był rosyjski gen. Aleksiej Popow, dowódzca Grupy Wojsk Radzieckich, stacjonujących na obszarze powiatu mińskiego. Był z nim tłumacz, Nalazek z Komitetu Powiatowego, przyjechali czołgiem. Zapytał: „Żołnierze! Jest tu wasze przedstawicielstwo?” – chodziło mu o naszych dowódców – teraz położycie broń, a my was powieziemy do Lublina, tam jest nasze wojsko – mówił Popow. W tym czasie „Wicher” zaczął jeździć konno i kazał krzyczeć: Mikołajczyk, Mikołajczyk! Pojedyncze osoby krzyczały. A generał na to: A Wandu Wasilewsku znaju!? „Nie” – odpowiedzieliśmy. A Berlinga?! – „Nie! Znamy Mikołajczyka – odpowiedział dr Tadeusz Osiński z Cegłowa. My w Lublinie was wystroimy w nowe mundury, damy broń i pójdziemy na Berlin – informował dalej generał. Oddaliśmy broń, czołg odjechał, a wojsko radzieckie nas otoczyło.

Podjechały samochody, nasi wsiadali, a my we trzech czekaliśmy do końca. Zbliżał się wieczór. Staliśmy obok płotu, obserwowaliśmy, co będzie dalej. Rosyjski żołnierz pilnował wsiadających, wreszcie usiadł. Chodziliśmy koło niego, zrobiliśmy dziurę w płocie. Nad ranem zasnął, był już zmęczony. Wtedy my bez namysłu uciekliśmy… W czasie ucieczki jednemu menażka zaczepiła się o coś. Jej odgłos obudził ruska. Zaczął strzelać. Ale ja znałem dobrze las i udało się. Dobiegliśmy do Mrozów… a tu ruskie. My bez broni, na rękach opaski akowskie. „Stój! Kto idzie?” spytał. Idziemy do sztabu – odpowiedziałem. Uwierzył. Dotarliśmy do mojego domu. Nam się udało. Tych, co zostali, zawieźli do Lublina, wcielili do armii, a tych, co dojechali do Siedlec, wywieźli na Sybir.”

Fragment wspomnień Stefana Wolfa opublikowanych w Roczniku Kałuszyńskim, Zeszyt 7, Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Kałuszyńskiej 2007 rok.

Stefan Wolf był kierownikiem Szkoły Podstawowej w Mrozach w latach wojny i okupacji. Był żołnierzem AK i głównym organizatorem pomocy Dzieciom Zamojszczyzny, których transport dotarł do Mrozów w lutym 1943 roku.

„W 1944 Niemcy wychodzili, poszli na Zachód, a przyszli Sowieci. Ja przygotowałem przyjęcie, ale dali mi znać że NKWD zabiera wszystkich AK-wców. Mieliśmy kryptonim  „Burza”, a to była walka z Sowietami. Poszliśmy  do lasu. Jak już się uspokoiło, UB zabrało się za mnie. Musiałem 2-3 razy w tygodniu jeździć do Mińska Mazowieckiego. A tam w pokoju tylko stół, na nim pistolet i przy nim UB-owiec i długie rozmowy. Dowiedziałem się że wydali wyrok śmierci na mnie. 

Pewnego dnia podczas lekcji, przybiega do mnie chłopak na boisko szkolne i powiada: „Panie kierowniku, niech Pan ucieka, bo UB  jedzie do pana”. Ja już miałem przygotowaną teczkę i palto i poszedłem do liceum. No i minęliśmy się w drodze, bo oni przyszli po mnie do szkoły. Powiedziałem o wszystkim pani Ścieborowej i poszedłem lasami do Cegłowa. Tam wsiedli w pociąg, a pani Ścieborowa  zorganizowała  chłopców. Wsiedli w ten sam pociąg, i mnie znaleźli. Jak UB-wcy  wysiedli w Mińsku, ja pojechałem dalej. W Warszawie miałem solidną obstawę: kuratorium szkolne. Pan Kurpiewski – poseł pojechał ze mną karetką pogotowia do szefa UB – płk. Paszty. Powiedziałem mu o wszystkim, a on zatelefonował do Mińska i powiedział, że nie mają nic do mnie. 

  Dostałem „żelazny list” i pojechałem z nim do szefa w Mińsku Mazowieckim. Tam oficer  proponował mi współpracę, ale odpowiedziałem, że żadnej współpracy nie będzie. Stalinowcy przyczynili się do mojego odejścia  z Mrozów. 13 lat byłem kierownikiem  szkoły w Żeliszewie. Po przejściu na emeryturę wróciłem do Mrozów. Kupiliśmy domek. 20 lat temu zmarła moja żona, a ja do dzisiaj mieszkam w Mrozach. Mam już 90 lat. (Mrozy, koniec lat 70. XX wieku)” 

Fragment wspomnień Janiny Zawistowskiej zredagowanych i opublikowanych przez Danutę Grzegorczyk w książce pt. „Cegłów – Mrozy. Wydarzenia i ludzie”, Cegłów 2010 r.

Janina Zawistowska (z domu Machut) na początku wojny w 1939 roku została przesiedlona wraz z całą rodziną ze Skoryszewa w woj. poznańskim do Mrozów. Była to kara za społeczne zaangażowanie członków jej rodziny. Pomimo utraty majątku i wysiedlenia, rodzina, w tym Pani Janina, nadal  podejmowała się działalności społecznej będąc czynnym członkiem mrozowskiej AK.

Jesienią 1943 r;. i wiosną 1944 r. AK  Mrozy otrzymywały nocą zrzuty broni z Londynu. W umówionym dniu, czasie i miejscu poszczególne grupy odbierały ładunek ze spadochronu na wozy i pod wzmocnioną ochroną odjeżdżały do uzgodnionych miejsc. Były to schrony w ziemi, zabudowaniach gospodarczych, ścianach, podłogach. O wszystkich miejscach wiedzieli tylko wtajemniczeni. Stanisław Kamiński pokazywał mi w swoim domu w rozsuwanej ścianie magazyn broni. Wydał rozkaz – z chwilą jego ewentualnego aresztowania – powiadomienia o skrytkach i zmianach miejsc broni konspiratora naszej organizacji, Stefana Zimnego „Lwa”(„Jeża”), którego darzył największym zaufaniem. Broń przeznaczona była do akcji prowadzonych przez oddział AK.

Podczas akcji „Burza” pod dowództwem kpt. Tadeusza Kalinowskiego „Bicza” nasz Oddział brał udział w oswobodzeniu Mińska Mazowieckiego. A po powrocie okolice Mrozów opanowali Sowieci, powstał rząd komunistyczny, a UB wraz z NKWD aresztowało AK-wców, których wywożono na Sybir, do więzień w Polsce lub rozstrzelano. Przed wkroczeniem Armii Czerwonej w Mińsku wśród Niemców zapanował chaos. Miasto opuszczały najpierw ich rodziny, a później oni sami. W Mrozach było podobnie. Niemcy uciekali w popłochu, a Rosjanie parli do przodu zajmując polskie tereny. Jeden z wysiedleńców, p. Kurzeja z Kępna, ułożył piosenkę, gdy ją śpiewaliśmy, wszyscy płakali:

Patrz wygnańcze w błękit nieba

Wysoko słonko lśni,

Wiarę w Bogu miej nadzieję,

Że doczekasz lepszych dni

Wypędzony z ziemi ojców

Hen za Wisłę pod sam Bug,

Gdzie wśród gruzów czarnych zgliszcz

Głowę tuli Polski Lud.

Chciałbym ujrzeć własną chatkę

Do rodzinnych wrócić stron,

Znów usłyszeć wyzwolenia dzwonu ton.

Każdy wierzy na to z góry

Że Królowa z Jasnej Góry

Łez i próśb wnet wysłucha

Da nam Polskę – drogą znów.

Wróciliśmy do swojego domu – zastaliśmy splądrowane i opustoszałe gospodarstwo. Musieliśmy zatroszczyć się o meble, sprzęt, krowę, świnie i drób. Niektórzy Volksdeutsche podzielili się trzodą chlewną, czy dali krowę. W drodze powrotnej poznałam byłego partyzanta AK z Lubelszczyzny, Józefa Zawistowskiego. Po zakończeniu działań wojennych pobraliśmy się i zamieszkaliśmy w Namysłowie, gdzie ubowcy do 1946 r. przesłuchiwali męża, dopytując o broń, nazwiska i pseudonimy AK-wców.

Wyemigrowaliśmy do Stanów Zjednoczonych, gdzie włączyliśmy się w działalność społeczną Polonii. Do Polski zawsze przyjeżdżamy na ważne uroczystości związane z AK i Powstaniem Warszawskim, odwiedzając również Mrozy i przyjaciół z Konspiracji.

Ludzi, którzy bez reszty poświęcili się patriotycznej sprawie w różnych akcjach, spełniając swój obowiązek wobec Ojczyzny, nie sposób zapomnieć. Wszystkim tym bohaterom składam największy hołd, chyle czoło zmarłym członkom AK, a zwłaszcza tym z Mrozów, z którymi konspirowałam i zaprzyjaźniłam się na całe życie. Mrozy to dla mnie szczególne miejsce, bo spędziłam tam najtrudniejsze chwile, ale jednocześnie najpiękniejsze – swoją młodość.”

Pomnik poświęcony bohaterom gminy Kuflew w Mrozach (w tym żołnierzom AK i NSZ, zamordowanym w latach 1944-1947 przez NKWD i UB)

Opublikowano

w

przez