Opowieść wigilijna

autor: Kamila Juśkiewicz

W grudniu zawsze wracam myślami do wyjątkowego spotkania sprzed lat z pewną mieszkanką Wielkopolski, która przyjechała do Mrozów specjalnie po to, by choć raz zobaczyć okolice, które w pamięci jej ojca zawsze wywoływały płacz. Ten płacz szczególnie nasilał się w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Wspominała, że nigdy jej rodzinie nie udało się dokończyć kolacji wigilijnej w spokoju. Ojciec wstawał od stołu w milczeniu i zamykał się sam w innym pokoju. Reszta rodziny w milczeniu spędzała resztę wieczoru słuchając, jak ojciec płacze. Jak możemy się domyśleć, ta pani nie oczekiwała z radością na Święta Bożego Narodzenia. Świąteczny czas wiązał się ze smutną opowieścią o Mrozach. Kiedy jej ojciec umarł postanowiła przyjechać do Mrozów, aby w symboliczny sposób pożegnać się ze złymi wspomnieniami ojca. Jakaż była zaskoczona tym, co zobaczyła wysiadając na stacji Mrozy. Spodziewał się ujrzeć złowrogie krajobrazy a tymczasem ujrzała całkiem przyjemną, ciekawą miejscowość.

Dzięki tej pani pierwszy raz usłyszałam o przesiedleniach z Wielkopolski na nasze tereny w grudniu 1939 r. Szkoda, gdyż powinnam o tym usłyszeć już w szkole podstawowej, zamiast wkuwać daty i niewiele mówiące mi wtedy nazwiska.

Przesiedleni z Kraju Warty

Później odnalazłam dokumenty, które potwierdziły, że w grudniu 1939 r. przybył do Mrozów transport przesiedlonych z miejscowości Koło, Ruszków, Białkowo Kościelne, Leszcze, Lisków, Łubnice. Byli to rolnicy – posiadacze większych gospodarstw rolnych, piekarze, urzędnicy. W pierwszej kolejności Niemcy niezapowiedzianie „zapukali do drzwi” tych Polaków, którym mogli najwięcej zabrać, czyli do najbardziej przedsiębiorczych i zaradnych. Dali im 10 minut, może godzinę, na spakowanie się i opuszczenie całego dotychczasowego dobytku. Wszelkie akty nieposłuszeństwa były oczywiście srogo karane. Tak okupant realizował Generalsiedlungsplan i czynił sobie poddany Kraj Warty.

Lista przesiedlonych z Wielkopolski na teren gminy Kuflew (źródło: Akta gminy Kuflew, Archiwum Państwowe w Otwocku) (nazwiska osób zostały celowo zakryte)

Nieoczekiwani goście

W ogóle nie zastanawiano się nad losem tych ludzi. Należało przerzucić ich do Generalnego Gubernatorstwa (czyli na nasze tereny), koleją, w bydlęcych wagonach, w okropnych warunkach. Transporty zatrzymywały się niemalże na każdej stacji funkcjonującej wtedy kolei. Z dokumentów wynika, że przesiedleni, których wysadzono na stacji w Mrozach zostali rozlokowani do okolicznych wsi, czyli do: Skrudy, Woli Paprotniej, Podciernia, Woli Rafałowskiej, Gójszcza. Prawdopodobnie transportów było kilka, gdyż z relacji naszych mieszkańców wynika, że przesiedleni z Wielkopolski byli również w Mrozach i Woli Kałuskiej. Niestety nasze wsie były wówczas bardzo przeludnione. We wrześniu na wieś uciekła Warszawa. W małych chatach mieszkało więc po kilka rodzin. Dla nieoczekiwanych gości z Wielkopolski przeznaczano najczęściej budynki, które zajmowały zwierzęta, bez żadnych wygód, zimne i śmierdzące.

Tragiczne wspomnienia

Dla ojca mojej rozmówczyni, który nieoczekiwanie w grudniu 1939 r. został pozbawiony domu i majątku, a następnie wraz z rodziną został wygnany w obce strony był to straszny dramat. Te wydarzenia odcisnęły piętno na całe jego życie i życie jego dzieci. W Święta Bożego Narodzenia 1939 r. było mu bardzo zimno, był głodny. Ludzie, którzy zmuszeni byli go przyjąć, nie okazali się przyjacielscy. Być może gospodarze zdążyli doświadczyć okropieństwa wojny, która zmieniła ich serca w twardy głaz a być może tacy byli już przed wojną…

Szczęśliwe historie wśród smutnych opowieści

Na szczęście wśród tych smutnych opowieści są i szczęśliwie zakończone historie. Są wśród naszych obecnych mieszkańców potomkowie przesiedlonych z Wielkopolski, którzy w Mrozach i okolicach zamiast niegościnności znaleźli miłość i to dosłownie. Tu się zakochali i tu już pozostali.

Zdjęcie na wstępie wpisu: Wysiedlenie Polaków z Kraju Warty (źródło: www.wikipedia.org)