Dr Teodor Dunin – patron Rudki

autor: Kamila Juśkiewicz

Człowiek żyje dopóty, dopóki trwa pamięć o nim”. Tym popularnym hasłem chciałabym zainicjować cykl artykułów o ludziach, których nie ma już wśród nas, jednak swoim życiem zasłużyli na to, by żyć w naszej pamięci. Nierzadko znamy ich tylko z imienia i nazwiska, które mimochodem ukazuje się naszym oczom zdobiąc tablice rozmieszczone w otaczającej nas przestrzeni. A czyż nie warto byłoby wiedzieć o nich trochę więcej? Dlatego proponuję spróbować wspólnie poznać ich nieco lepiej.

Zacznijmy od jednego z najzacniejszych naszych patronów – dr. Teodora Dunina – inicjatora budowy Sanatorium w Rudce i patrona funkcjonującego tam do dzisiaj zakładu zdrowotnego, jak również patrona przepięknej alei wiodącej wzdłuż rezerwatu przyrody „Rudka Sanatoryjna”. Dr Teodor Dunin bez wątpienia był wyjątkowym człowiekiem, cenionym pedagogiem, bezinteresownym społecznikiem, a nade wszystko bardzo zasłużonym dla polskiej medycyny lekarzem. Możemy być naprawdę dumni mając tak zacnego patrona.

Syn, małżonek, ojciec

Teodor Dunin jako syn Bolesława Dunina i Marii z Wolskich urodził się 1 kwietnia 1854 roku. Pochodził z rodziny ziemiańskiej z majątku Wygnanów na Kielecczyźnie. Od około 1900 roku był żonaty z Zeneidą z domu Szabłowską. Z tego małżeństwa urodziły się dwie córki. Niestety ich wspólne szczęście trwało bardzo krótko, gdyż w 1906 roku Zeneida umarła w wieku zaledwie 36 lat. W naszej historii Zeneida Dunin zapisała się jako ta, która mocno wspierała męża w dziele budowy Sanatorium w Rudce, co upamiętnia tablica znajdująca się w holu głównym. Tak wspominał ją bliski współpracownik dr. Teodora Dunina – Kazimierz Rzętkowski: Była to istota, stanowiąca wcielenie wszystkich nieomal najsympatyczniejszych cech kobiecości. Ogromnie słodka, niewyczerpanej dobroci serca, wysoce ukształcona, robiąca najsympatyczniejsze wrażenie swoją powierzchownością, wywierała nader dodatni wpływ na swego małżonka. Widywaliśmy ją, gdy od czasu do czasu zachodziła do oddziału do chorych… Biło od jej postaci ujmującej jakieś serdeczne ciepło, jakiś powiew umiłowania cierpiących i zbolałych. Sama już wówczas była chora. Mimo to nie ustawała w zabiegach nad podźwignięciem sanatoryum w Rudce, dodając nieustannie zapału i energii swemu małżonkowi, gdy chwiał się pod ciężarem przeszkód, jakie zewsząd piętrzyły się na drodze do zakończenia budowy uzdrowiska. Krótkie było pożycie jej małżeńskie! Przed dwoma laty zmarła, osieracając małżonka i dwie córeczki… Dzień jej pogrzebu był dniem, w którym po raz pierwszy i ostatni widziałem łzy w oczach Teodora Dunina. (Kazimierz Rzętkowski, Teodor Dunin, Skład główny w Księgarni M. Borkowskiego, Warszawa 1909 r., s. 10-11)

Wytrwały samouk

Teodor Dunin od najmłodszych lat samodzielnie i z wielką wytrwałością zgłębiał wiedzę. W 1876 roku ukończył wydział lekarski na Uniwersytecie Warszawskim i rozpoczął pracę lekarza. Jednocześnie, w większości jako samouk, powiększał swój dorobek naukowy. Już w 1881 roku obronił rozprawę doktorską na temat: Poszukiwania patologiczne nad zapaleniem nerek. Był autorem 73 samodzielnych prac naukowych oraz 86 prac opracowanych wspólnie ze swoimi asystentami. Przetłumaczył na język polski pięć książek lekarskich. Czynnie współpracował z czasopismami lekarskimi. Prace swoje drukował w „Gazecie Lekarskiej“, „Medycynie”, „Zdrowiu”, „Kronice Lekarskiej” i „Pamiętnikach Warszawskiego Towarzystwa Lekarskiego”.  Miał bardzo szeroki zakres zainteresowań. W nauce europejskiej zasłynął, wykrywając i nazywając zjawisko „zakażenia mieszanego”, rozpoczynając tym samym szereg badań i prac naukowych w tym zakresie. Przez wielu uczonych europejskich został uznany za twórcę nauki o zakażeniu mieszanym.

Źródło: Album zasłużonych lekarzy polskich, Warszawa 1925 rok

Lekarz z pasją

Od 1878 roku zawodowo związany był ze Szpitalem Dzieciątka Jezus w Warszawie. W 1880 roku objął w drodze konkursu stanowisko ordynatora tego szpitala. W 1883 roku w niejasnych okolicznościach utracił to stanowisko na 3 lata. Przerwę wykorzystał na pracę w europejskich szpitalach, pogłębianie wiedzy i zbieranie cennych doświadczeń. Po powrocie na stanowisko ordynatora z własnych funduszy zorganizował pracownię szpitalną, z której wyszło wiele poważnych prac naukowych. Był również prekursorem tworzenia prywatnego laboratorium przy oddziale szpitalnym, które osobiście sam wyposażał.

Fragment odczytu dr. Teodora Dunina ,,Suchoty płuc i jak skutecznie z nimi walczyć” z 1899 roku

Zaangażowany społecznik

Był lekarzem niezwykle wrażliwym na los swoich pacjentów. Jako człowiek o dużej wiedzy lekarskiej i wielkich zaletach duchowych zdobył sobie uznanie wśród warszawskiego społeczeństwa oraz całej rzeszy młodych lekarzy. Od 1890 roku mocno zaangażował się w walkę z gruźlicą. Odbył wiele podróży po europejskich ośrodkach leczenia sanatoryjnego, gdzie poznał ideę leczenia gruźlicy wśród niższych warstw społecznych. Na podstawie poczynionych obserwacji wysunął wówczas śmiały wniosek, że konieczne jest otwieranie prywatnych sanatoriów, które powinny być finansowane w drodze bezinteresownej działalności społecznej. Jednocześnie wyjaśniał, że takie sanatoria nie muszą powstawać w górach, że również klimat nizinny pod warunkiem spełnienia określonych wymogów będzie dla tego celu doskonały. Jako prezes Wydziału Szpitalnego Warszawskiego Towarzystwa Higienicznego swoje spostrzeżenia przedstawił 20 stycznia 1899 roku na forum Towarzystwa Higienicznego i korzystając z wypracowanego autorytetu, zainicjował w 1902 roku zbiórkę funduszy na budowę zakładu leczniczego dla chorych na gruźlicę w Rudce koło Mrozów.

Dr Teodor Dunin zainicjował zbiórkę pieniędzy na budowę Sanatorium, która trwała nawet po jego śmierci. Wykaz ofiar na Sanatorium w Rudce zamieszczony w Kurierze Warszawskim, R. 89, 1909 rok, nr 77-06

Otwarcie sanatorium był wielkim świętem i uhonorowaniem ogromnej pracy wielu osób, w tym przede wszystkim dr. Teodora Dunina, dla którego Rudka była dziełem życia. W pośmiertnych wspomnieniach jego uczeń Antoni Puławski napisał: „[…] ale główną uwagę Jego w tym okresie pochłonęła walka z gruźlicą, której się oddał całą duszą. Pisał o niej dużo i pięknie, przemawiał publicznie, zwiedzał najlepsze zakłady, a to wszystko dlatego, aby swoim zwyczajem słowo w czyn zamienić – zbudować sanatoryum dla niezamożnych suchotników u nas w kraju. Ta myśl pochłonęła Go całkowicie, w niej szukał zapomnienia po stracie żony, przez nią zapomniał i zaniedbał nurtującą Go chorobę. To było ostatnie Jego dzieło, do którego wciągnął cały ogół, całe nasze społeczeństwo. Jest to dzieło Jego rozumu, Jego uczucia i temperamentu. Z jaką dumą szlachetną powiedział dnia 29-go listopada r. z. na poświęceniu Rudki: „przekonaliśmy się, że i u nas własnemi siłami można stworzyć rzecz dobrą, w niczem nie ustępującą zagranicy, tylko trzeba umieć chcieć”. (A. Puławski, Ś.p. Teodor Dunin [w] „Gezeta Lekarska” Nr 14, t. XXIX, 1909 r., s. 317)

Do końca dla innych

Niecałe cztery miesiące po uroczystościach otwarcia Sanatorium, 16 marca 1909 roku dr Teodor Dunin zmarł na skutek ciężkiej choroby nowotworowej. Choroba rozwijała się dużo wcześniej. Własne cierpienie było jednak dla Dunina sprawą drugorzędną. Najistotniejsze było dokończenie dzieła budowy Sanatorium w Rudce. Do końca nie myślał o sobie, tylko o swoich pacjentach, którym chciał ze wszystkich sił pomagać, o czym dowodzi w swoich wspomnieniach A Puławski: Z powodu Rudki nie mogę się powstrzymać od przytoczenia drobnego na pozór faktu, charakteryzującego Dunina. Przed wielu laty leżał na Jego oddziale młody rzeźbiarz, pełen talentu, który stworzył już kilka dzieł niepospolitej wartości. Młody był, biedny i dotknięty wysokiego stopnia gruźlicą. Ratowaliśmy go, jak mogli w ohydnych warunkach ówczesnego szpitala Dzieciątka Jezus, między innemi odżywialiśmy go forsownie przez zgłębnik żołądkowy. Biedak poprawił się o tyle, że można było myśleć o wysłaniu go do Meranu, ale ku naszemu zmartwieniu zmarł wkrótce po wyjęciu ze szpitala. Dunin bardzo bolał nad jego śmiercią a zwłaszcza nad tem, że ludzie tej wartości giną wskutek braku odpowiednich sanatoryów tu na miejscu. W dniu otwarcia Rudki mimochodem przypomniał mi tego rzeźbiarza i powiedział—„teraz może byśmy go wyratowali”. (A. Puławski, Ś.p. Teodor Dunin [w] „Gezeta Lekarska” Nr 14, t. XXIX, 1909 r., s. 317)

Nekrolog dr. Teodora Dunina, Gazeta Lekarska 1909 rok

Opublikowano

w

przez