Synowie Augusta Cieszkowskiego
autorzy: Ewa J. i Włodzimierz Buczyńscy
Helena i August Cieszkowscy pobrali się 19 kwietnia 1857 roku w kościele w Jeruzalu (Wilkowyje z serialu Ranczo). Jeruzal w dzisiejszym układzie administracyjnym, to gmina Mrozy w powiecie mińskim (Mińsk Mazowiecki). Wesele miało miejsce w odległym o niecałe półtora kilometra od kościoła w Jeruzalu dworze w Łukówcu, który był domem rodzinnym Heleny. Żona obdarzyła Augusta dwójką synów. 31 lipca 1859 roku w Wierzenicy urodziła Krzysztofa, tu też został on ochrzczony. Drugiego z synów – Augusta urodziła 19 marca 1861 roku w Berlinie a kilka dni później – 24 marca zmarła.
Osieroconych przez matkę chłopców wychowywała najpierw hrabina Krystyna Wielhorska, następnie od lipca 1868 roku Klara Dembińska. Znaczną część dziecięcych lat August junior zwany „Guga” i Krzysztof spędzili we Włoszech. Tam, w Wenecji ich ojciec po zakończeniu w 1866 r. działalności parlamentarnej zbierał materiały do historii Polski. Podczas obrad soboru watykańskiego przebywali w Rzymie. Wtedy obaj chłopcy został przedstawieni papieżowi Piusowi IX.
Krzysztof
Starszy syn Heleny i Augusta, Krzysztof, noszący po dziadku drugie imię Paweł i trzecie – Zygmunt po przyjacielu ojca, Zygmuncie Krasińskim, ukończył w 1878 roku Gimnazjum św. Marii Magdaleny, zdobył też gruntowne i wielostronne wykształcenie uniwersyteckie. Z ojcem i sam odbywał liczne podróże po Europie Zachodniej, gdzie uczestniczył w dyskusjach politycznych, społecznych i ekonomicznych, zapoznawał się także z rolnictwem europejskim. W 1892 roku ojciec powierzył mu wierzenicki majątek. Krzysztof był zaangażowany w działalność założonego przez ojca Kółka Rolniczego Wierzenica-Kicin, będąc jego ostoją. Oznaczało to też wspieranie wówczas intensywnie zwalczanego przez władze niemieckie języka polskiego. W 1901 roku, wracając z Kongresówki na zebranie kółkowe, zmarł na atak serca w pociągu na trasie między Gnieznem a Kobylnicą. Po jego śmierci brak większego zainteresowania ze strony „Gugi” spowodował, że Kółko w 1904 roku przeniosło swoją siedzibę do Kicina. Z jego nazwy wypadła wtedy Wierzenica. We wspomnieniach pośmiertnych o Krzysztofie w czasopiśmie „Praca” napisano:
Wybitne umysłowi grono ludzi skupione wokół ojca oraz liczne podróże za granicę, rozwinęły jeszcze w wyższym stopniu wrodzone talenty. […] Zupełny brak pedanterii dodawał osobistego wdzięku jego naturze. Polskiemu sercu należy zawdzięczyć, iż obowiązki jego leżały bliżej obywatelstwa ziemian i pozostawał na posterunku odziedziczonej po ojcu ziemi. Mimo olbrzymiego majątku twarde obowiązki oszczędności i rządności stawiał na pierwszym miejscu. Był prostym człowiekiem, przywiązanym do rodzinnych ideałów.
August junior „Guga”
Augusta, Adolfa, Józefa berlińczyka z urodzenia, 3 maja 1861 roku trzymał do chrztu w imieniu Koła Polskiego wiceprezes Ignacy Bniński.
Lata gimnazjalne, studia i powrót na rolę
Lata gimnazjalne, odpowiednik dzisiejszych licealnych, spędził w Poznaniu i Wierzenicy. Uczęszczał do gimnazjum św. Marii Magdaleny, wtedy mocno już zniemczonego. Nie był nigdy wzorowym uczniem. Zdarzyła się mu strata pół roku przez zaniedbanie nauki. Studia wzorem ojca rozpoczął od filozofii w Krakowie, potem zaś studiował leśnictwo w Tharandtcie koło Drezna, a następnie rolnictwo w Hochschule für Bodenkultur w Wiedniu. Zwieńczeniem czasów studenckich miały być, znowu śladem ojca, studia z filozofii w Heidelbergu u słynnego wtedy Kuno Fischera. Przerwał je w połowie lat osiemdziesiątych XIX wieku.
Kryzys rolniczy oraz to, że źle widziany politycznie pod rosyjskim zaborem ojciec zapewne nie jeździł tam od lat sześćdziesiątych XIX wieku sprawiły, że jego fortuna podupadła, a majątki: Sucha, Łukówiec, Stawiska oraz Surhów w Lubelskiem, administrowane przez dzierżawców, popadły w zaniedbanie. W dodatku ojciec już w owym czasie był wiekowy. W tej sytuacji Krzysztof pojechał do „Gugi”, a przedstawiwszy stan rzeczy, zadecydował: „przecież nie będziemy »landlordami«”. Chyba wtedy, przymuszony przez brata, zrozumiał, że bycie właścicielem ziemi, której się nie widzi, nie pracuje na niej, miejsca swego nie zagrzewa, powołania swego nie spełnia, jest niedopuszczalne. Pamiętajmy, że były to lata intensywnego wynaradawiania, germanizacji i rusyfikacji. Znaczącym elementem tej pierwszej było przejmowanie przez Niemców ziemi z polskich rąk. Choć w zaborze rosyjskim groźba tego była mniejsza, August junior, żyjący w zaborze pruskim, myślał w kategoriach tego, czego był świadkiem. Przerwał więc studia w Heidelbergu, odbył krótką praktykę rolniczą i razem z bratem zaprzągł się do dźwigania z upadku zaniedbanych folwarków. Podjętym wtedy obowiązkom ziemiańskim, dla niego często niewdzięcznym i uciążliwym, pozostał wierny do końca życia. Obu braciom udało się utrzymać ojcowiznę, a w Wierzenicy znacząco ją powiększyć zakupami w rejonie Mechowa. Na licznych swoich majątkach, które pieczołowicie ochraniał, aby niczego z ojcowizny nie uronić, nie gospodarował osobiście, z wyjątkiem Wierzenicy. Inne majątki, jak Stawiska i Sucha w Węgrowskiem oraz Surhów w Krasnostawskiem, były wydzierżawione. Cieszkowski objeżdżał latem dzierżawców i opowiadał z tych objazdów nie kończące się historie.
Poszanowanie dla ziemi nie wiązało się u niego z wymuszoną przez zaborcę gospodarnością, jednak z czasem „majątki zapuścił: wyglądały opłakanie. Długów jednak nie zaciągał i kryzys rolny przeżył zupełnie dobrze, głównie dzięki oszczędności”.
Bez ojca, z jego tajemnicą i dziełem
Kolejnym przełomem w jego życiu było odejście ojca. Miało ono dla niego podwójny wymiar, śmierci bliskiej osoby i brzemienia jego spuścizny.
I otóż na dwa dni przed zgonem po raz pierwszy odsłonił starzec synowi, kim był naprawdę, wyznał że jego życie oddane było do końca nie pamięci, lecz oczekiwaniu, kazał sobie przynieść swoje manuskrypty i wraz z niemi w ręce jego oddał stanowienie o ich dalszych losach. Ten dzień, ta chwila, była odwróceniem karty, była zupełnym przełomem w losach zmarłego.
Tak zrelacjonował ten moment Adam Żółtowski. To, „kim był naprawdę” w tym rozumieniu jego ojciec, dobitniej przedstawił w mowie pogrzebowej samego „Gugi” ks. Aleksander Żychliński.
Zdumiałem – tak opowiadał niejednokrotnie śp. Zmarły – w tej bowiem chwili dowiedziałem się po raz pierwszy, że autorem wstępnego tomu „Ojczenaszu”, który bezimiennie wyszedł w Paryżu już w r. 1848, jest ojciec mój, że dalsze tomy są w rękopisach, że jestem spadkobiercą tej ogromnej spuścizny duchowej, że wreszcie na mnie spada zadanie osądzić, kiedy nadejdzie czas, w którym potrzeba będzie przystąpić do wydania próśb modlitwy pańskiej.
„August Cieszkowski był w romantyzmie najbardziej znanym w Europie polskim filozofem. W roku 1838 stworzył szkic traktatu Ojcze nasz, nad którym tekstem pracował ponad 50 lat. Obszerne wydanie dzieła nastąpiło w XX wieku, długo po śmierci autora. Traktat jest komentarzem ciągłym do Modlitwy Pańskiej podporządkowanym historiozofii. Autor w nawiązaniu do ponad tysiąca wersetów biblijnych stara się udowodnić, że w dziejach ludzkości po epokach Boga Ojca, Syna nastanie trzecia era – Ducha Świętego, Parakleta, czas królestwa Bożego na ziemi.” (Grzegorz Kubski, „Ojcze nasz Augusta Cieszkowskiego – metody egzegetyczne z parakletyczną tezą” [w] Studia Koszalińsko-Kołobrzeskie nr 27, 2020 rok)
Po śmierci ojca w 1894 roku „Guga” swoje życie poświęcił w głównej mierze pieczy nad jego spuścizną duchową – jako wydawca i tłumacz jego dzieł. Wydania te, zwłaszcza całościowe Ojcze nasz z początku lat dwudziestych XX wieku, stały się przedmiotem analiz i krytyk. Te ostatnie niejednokrotnie były dla „Gugi” trudne do przyjęcia. Przyjmował je ze zdumiewającą pokorą, nie polemizował z nimi na forum publicznym, mimo swej ogromnej, gruntownej i rozległej wiedzy z wielu dziedzin. W ten sposób, do końca realizując ojcowskie przesłanie:
[…] każdej godziny życia brzmiało mu w pamięci słowo wyrzeczone przez ojca, że nie chciał, by kamień budowy zamienił się na kamień obrazy dla kogokolwiek.
Sam po śmierci brata i u schyłku swoich dni
Innym ważnym momentem w jego życiu była śmierć brata 12 lutego 1901 roku. Odtąd zaczął łożyć znaczne kwoty na cele prywatne i publiczne. Dostarczył Akademii Umiejętności fundusze na wydawanie dzieł Ojców Kościoła, finansował poszukiwania materiałów do historii Polski w archiwach włoskich, wspomagał wiele osób prywatnych przy zakupie ziemi albo innych obiektów gospodarczych, ratując lub umacniając w ten sposób polski stan posiadania na wsi. Finansowo wspierał też młode polskie talenty wybijające się w życiu naukowym, gospodarczym i zawodowym. Nie był obojętny na sprawy większej wagi. Wraz z Janem Żółtowskim w 1906 roku zabiegał u Stolicy Apostolskiej o interwencję w sprawie strajku w szkołach poznańskich. W latach 1923-1925 był prezesem Oddziału Poznańskiego Towarzystwa Popierania Polskiej Nauki Rolnictwa i Leśnictwa. Po przewrocie majowym, w końcu maja 1926 roku, został członkiem Senatu I kadencji i był nim do jej końca w 1927 roku. Znacznym kapitałem poparł myśl budowy kanału od Bałtyku do Morza Czarnego. Niestety, projekt upadł, a kapitał się zdewaluował. Po założeniu Wszechnicy Piastowskiej, przemianowanej potem na Uniwersytet Poznański, nawiązał do tradycji ojcowskiej, ofiarowując na potrzeby uczelni folwark w Żabikowie z myślą o Wydziale Rolniczo-Leśnym. Nie założył rodziny. Pałał uczuciem do Alice Monk, Angielki wychowującej dzieci u jego przyjaciela Stanisława Platera. „Przebywał też chętnie w Rogalinie, mówiono, że skrycie kocha się w pani Róży” [Raczyńskiej]. Potrafił „rozprawiać z ludem prostym, na który nawzajem wpływał nieraz w sposób zadziwiający”, w tym przekonywać ich do świadczeń rzeczowych i finansowych na rzecz potrzebujących, a także państwa.
Ojciec, jak wiele na to wskazuje, „odgadując wybitne uzdolnienie syna, pragnął go widzieć kiedyś na katedrze filozofji”. „Guga” nigdy profesorem nie został, choć miał dar oryginalnego wysławiania się i plastycznego przedstawienia rzeczy, cechowały go erudycja, obycie, wierna pamięć i wręcz twórcza w pewnych kierunkach wyobraźnia. Na starość zaczął podupadać na zdrowiu. W obliczu kresu swoich dni zdecydował o wybudowaniu przy kościele w Wierzenicy krypty grobowej rodu i pomnika nagrobnego ojca we wnętrzu świątyni. Postanowił też usynowić czterech członków zaprzyjaźnionych rodzin ziemiańskich i podzielić między nich swój majątek, którzy w zamian za ten dar mieli przyjąć do swojego nazwiska człon „Cieszkowski”. W ten sposób jego spadkobiercami zostali: Felicjan Cieszkowski-Dembiński (1901-1981), Edward Bernard Cieszkowski-Raczyński (1891-1993), Jan Cieszkowski-Tyszkiewicz (1896-1939), Paweł Cieszkowski-Żółtowski (1889-1985). Przybrani synowie, z których najbardziej związany z Wierzenicą był Felicjan Dembiński, a jej właścicielem został Edward Raczyński, na co dzień jednak nie używali nazwiska Cieszkowski.
August „Guga” Cieszkowski zmarł w wierzenickim dworze przed świtem 23 maja 1932 roku.
Pogrzeb i pamięć
Jego pogrzeb odbył się 25 maja. Zmarłego mowami żegnali rektor Uniwersytetu Poznańskiego (UP) Jan Sajdak, Jan Żółtowski z Czacza, w imieniu Wydziału Rolniczo-Leśnego UP prof. Julian Rafalski oraz ks. Aleksander Żychliński. Uroczystość koncelebrowali liczni kapłani z biskupem Walentym Dymkiem na czele. Postać Augusta Adolfa i jego ojca jest upamiętniona w nazwie Collegium Cieszkowskich należącego obecnie do Uniwersytetu Przyrodniczego i na znajdującej się na jego ścianie tablicy z napisem:
Collegium im. Cieszkowskich
powstało dzięki ofiarności
Augusta Cieszkowskiego 1814-1894
twórcy dzieła Ojcze Nasz założyciela pierwszej
w Wielkopolsce Akademji Rolniczej im. Haliny
w Żabikowie oraz syna jego
Augusta Cieszkowskiego 1861-1932
Spełniając myśl Ojca Syn Fundację Żabikowską
Uniwersytetowi Poznańskiemu na wieczne czasy przekazał
Cześć Ich pamięci