Kolejka dojazdowa Mrozy – Kałuszyn

autor: Kamila Juśkiewicz

Kolejka dojazdowa Mrozy – Kałuszyn, gdyby nadal istniała, wkrótce skończyłaby 100 lat. Niestety, po tym wielce obiecującym przedsięwzięciu pozostały już tylko nieliczne ślady w krajobrazie i w historii. Co się stało, że ta jedna z największych miejskich inwestycji Kałuszyna lat 20. XX wieku po kilku latach zakończyła swój żywot? Spróbujmy rozwikłać tę zagadkę.

Budowa kolejki sukcesem miejskiego sternika

Wybudowana w 1866 roku droga żelazna warszawsko-terespolska ominęła Kałuszyn – wówczas prężnie rozwijające się miasto, ważne na mapie Królestwa Polskiego. Kałuszyn przegrał walkę o budowę kolei z powodu swojego wysokiego położenia. Poprowadzenie trasy kolejowej przez najwyższe wzniesienia Wysoczyzny Kałuszyńskiej było wykluczone z powodów technicznych i ekonomicznych. Drogę żelazną poprowadzono przez mało znaną wówczas osadę Mrozy, oddaloną od Kałuszyna o 5,5 km, tylko dlatego, że Mrozy położone były w najniższym miejscu najwyższego do pokonania wzniesienia na całej trasie warszawsko-terespolskiej. Mimo to mieszkańcy Kałuszyna nie przestali marzyć o dostępie do kolei i możliwościach, jakie stwarzał transport kolejowy. Kałuszyn był miastem handlowym. W tamtym czasie kolej dla handlu miała pierwszorzędne znaczenie. W odrodzonej Polsce intensywnie zaczęto myśleć o budowie kolei dojazdowej z Kałuszyna do stacji w Mrozach. Zamierzenia nabrały konkretnych kształtów, gdy w 1923 roku burmistrzem Kałuszyna został Franciszek Stasiak – „dzielny i oddany sprawom miejskim sternik”. Burmistrz Stasiak nie bał się wielkich przedsięwzięć, a do takich z pewnością należało zaliczyć budowę kolejki dojazdowej do Mrozów. To był jego wielki sukces, który ustępował jedynie budowie elektrowni miejskiej, zrealizowanej kilka lat później. We wrześniu 1924 roku Gazeta Urzędowa Wydziału Sejmiku Mińsko-Mazowieckiego donosiła:

Gazeta Urzędowa Wydziału Powiatowego Sejmiku Mińsko-Mazowieckiego, Nr 30-31 z dnia 20 września 1924 roku, s. 3

Specjalna spółka

W 1924 roku po przeprowadzeniu prac przygotowawczych przystąpiono do robót budowlanych, które według zachowanych relacji trwały tylko 3 miesiące. Budową i zarządzaniem kolejką miała zajmować się specjalnie do tego celu powołana spółka z ograniczoną odpowiedzialnością „Kolejka Podjazdowa Mrozy – Kałuszyn – Wierzbno”. Miasto miało wpływ na kształt tej spółki. Dzisiaj taką spółkę nazwalibyśmy miejskim przedsiębiorstwem usług komunalnych. Z nazwy spółki wynika, że w planach było wybudowanie kolejki do Wierzbna a docelowo nawet do Węgrowa. Uzyskano w tym zakresie przychylność węgrowskich władz. Plany te jednak nie zostały zrealizowane. Wybudowano wyłącznie 6 kilometrowy odcinek trasy do Kałuszyna.

Obwieszczenia publiczne z 7 maja 1927 roku

Wspomnienie Josefa Najmana – kierownika robót

Tak budowę kolejki wspomina Josef Najman – mieszkaniec Kałuszyna narodowości żydowskiej, autor wspomnień pt. „Członkowie Chalucu budują kolejkę”, opublikowanych w „Sefer Kalushin…” i jednocześnie kierownik budowy kolejki.

,,Wśród pierwszych pracowników przy budowie kolejki wielu pochodziło z różnych okolic Polski. Byli wśród nich także ludzie z kibucu z miasta Kałuszyn. W sumie było ich razem 30 ludzi. Zadaniem tych ludzi było wybudowanie kolejki z Kałuszyna do Mrozów, w których była stacja kolejowa. Wśród pracowników było kilku mieszkańców Kałuszyna jak Josef Najman, Awraham Maślanka, Wajman i Israel Klajnman. Ten ostatni pracował jako ekonom i zajmował się gospodarstwem tego projektu.

Przedsiębiorcą projektu budowy kolejki Kałuszyn – Mrozy był Żyd z Kałuszyna R. Fiszl Zandszinski, a naczelnikiem prac inżynier Wiszeticki, z pochodzenia Niemiec. Bardzo lubił on jeść żydowski tszulnt, ale nie lubił żydowskich pracowników, bo nie wierzył że Żydzi są zdatni do tak ciężkiej i skomplikowanej pracy. Z czasem jak praca szła naprzód to on uwierzył w tych pracowników i był z nich zadowolony. Później nawet chwalił tych ludzi.

Praca przy budowie kolejki była ciężka, trzeba było wyrywać kamienie, kopać rowy ale praca postępowała prędko, z wielką energią i zapałem. Wiszeticki przyjmował ekonoma Klajnmana mówiąc “ten człowiek chociaż mały wzrostem ale jest dobrym pracownikiem”. W przeciągu trzech miesięcy kolejka do Mrozów była wybudowana. Liczyła ona sześć kilometrów linii kolejowej. Praca była rozdzielona na dwie brygady. Jedną z brygad kierował Szlomo Hajnes z Łodzi, a drugą Josef Najman z Kałuszyna.

Po zakończeniu prac kolejowych zaczęła się plantacja tego obszaru. Najpierw woziliśmy ziemię ręcznie taczkami, a później dostaliśmy starą klacz z kibucu z Kałuszyna która woziła wagonetki z ziemią i dzięki temu lżej się pracowało. Pracownicy kolejki mieszkali w Olszewicach – wieś niedaleko od Kałuszyna. Zajęliśmy chatę dwupokojową i stodołę dla konia. W pokojach wybudowaliśmy nary do spania i odpoczynku od ciężkiej pracy. Po zakończeniu prac nad kolejką byliśmy bardzo zadowoleni z tego, że coś zrobiliśmy – wybudowaliśmy żydowską kolejkę.

Konduktorem tej kolejki był Żyd z Kałuszyna Joskowicz. Wszyscy Żydzi z Mrozów i Kałuszyna byli bardzo dumni ze swojej pracy. Po zakończeniu prac był wielki deficyt, a za deficytem szedł głód. Zaczęliśmy nową pracę budując synagogę, oraz w młynie u Dawida Róży. Z tych zarobków trzeba było wykarmić cały nasz kibuc. Nie raz głodowaliśmy. Jedzenie dla konia zapewniał kałuszyński oddział „Chaluc” (Naprzód). Jednak po krótkim czasie „Chaluc” przestał dawać siano dla tej starej klaczy. […]”

(Źródło: Sefer Kalushin. Dedicated to the destructed and annihilated Community of Kalushin. Published by the Kalushiner Societies in Israel, the United States of America, Argentine, France and other Countries, Tel – Aviv 1961, tłumaczenie Zvi Kamionka, za http://cmentarze-zydowskie.pl/kaluszynhistoria.htm)

Przebieg kolejki

Kolejka rozpoczynała swój bieg na stacji Mrozy. Przechodziła obok kaplicy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, która kiedyś stała na miejscu dzisiejszego Banku Spółdzielczego w Mrozach. Dokładnie kolejka biegła w tym miejscu, gdzie dzisiaj stoi pomnik poświęcony Bohaterom Gminy Kuflew, czyli obok Urzędu Miasta i Gminy Mrozy. Dalej trasa kolejki wiodła wzdłuż dzisiejszej ulicy Św. Teresy, skręcała lekko w prawo i prosto przechodziła przez teren Woli Paprotniej (do dzisiaj mieszkańcy Woli Paprotnie tę drogę nazywają „kolejką”). Za Wolą Paprotnią, kolejka skręcała w prawo i prowadziła wzdłuż szosy Kałuszyn – Mrozy – Latowicz aż do zabudowań olszewickich. Zabudowania Olszewic otaczała od zachodu a następnie prowadziła wzdłuż drogi, przy której obecnie znajduje się oczyszczalnia ścieków w Kałuszynie (nazywanej nieformalnie  „małą obwodnicą” Kałuszyna). Przecinała dzisiejszą drogę krajową nr 2 i od północy wjeżdżała na teren, który po II wojnie światowej pełnił funkcję bazy maszyn SKR w Kałuszynie (dzisiaj teren położony na północ za Topazem).

Przebieg kolejki na mapie topograficznej z 1940 roku, treść z 1935 roku, (źródło: www.polona.pl)
Droga tzw. ,,kolejka” z Mrozów do Woli Paprotniej (zdjęcie własne)
Dawna trasa kolejki w północnej części Woli Paprotniej (zdjęcie własne)
Dawna trasa kolejki w Olszewicach przy granicy z Wolą Paprotnią (zdjęcie własne)

Kolejką do Mrozów

Kolejka dojazdowa Mrozy – Kałuszyn funkcjonowała do 1930 roku. Zasilana była trakcją parową. Niestety nigdzie nie znalazłam informacji na temat rozstawu torów ani wykorzystywanego taboru kolejowego (wierzę, że do tych informacji uda się kiedyś dotrzeć). Wiemy, że kolejka regularnie kursowała. Wzmianka o niej znalazła się w Informacyjno-turystycznym przewodniku po Polsce z 1930 roku.

Fragment Informacyjno-turystycznego przewodnika po Polsce z 1930 roku

O tym, że jeździła świadczy również wspomnienie z końca lat 20. XX wieku o pożarze, który doprowadził do trwałego zniszczenia kaplicy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Mrozach. Kaplica miała zapalić się od iskry z parowozu kolejki. 

… i po kolejce

Kolejka funkcjonowała, ale nie przynosiła zakładanych zysków, co gorsze w 1930 roku przyniosła magistratowi miasta Kałuszyn duże straty. Pod koniec 1929 roku upadła giełda w Stanach Zjednoczonych, co zapoczątkowało największy w dziejach świata kryzys gospodarczy. Polska szczególnie dotkliwie go odczuła. Rok 1930 oznaczał recesję we wszystkich gałęziach gospodarki, w tym przede wszystkim w handlu. W tym roku polskie PKB zmniejszyło się o blisko połowę. Tymczasem Kałuszyn był mocno zadłużony. W 1927 roku miasto zaciągnęło ogromną pożyczkę na budowę miejskiej elektrowni, wybrukowanie części ulic i remont domów. Kryzys gospodarczy przyszedł jak zawsze w najmniej spodziewanym czasie. W 1930 roku przed Kałuszynem roztaczało się widmo niewypłacalności. Władze powiatowe, które wówczas sprawowały funkcję kontrolną nad gminami, nakazały likwidację wszystkich działalności przynoszących straty, w tym zamknięcie kolejki dojazdowej Mrozy – Kałuszyn. Jeszcze na początku lat 30. XX wieku wierzono, że kolejka wznowi swoje stałe kursowanie. Przynajmniej taki argument padał z ust części mieszkańców Woli Kałuskiej, którzy w 1931 roku sprzeciwili się oddaniu na rzecz nowej parafii w Mrozach nieruchomości, na której stoi dzisiaj Urząd Miasta i Gminy Mrozy. Stwierdzono wtedy, że teren położony jest wzdłuż kolejki i z tego powodu ma strategiczne znaczenie dla potrzeb rozwijającej się miejscowości. Zamiast oddać teren na rzecz parafii sugerowano, by wybudować na nim tak potrzebną wówczas targowicę. Na pewno w 1938 roku nikt już w Mrozach nie myślał o wznawianiu kursowania kolejki, gdyż na jej trasie postawiono pomnik poświęcony Bohaterom Gminy Kuflew, o którym była mowa powyżej. Pod koniec lat 30. XX wieku co raz większym zainteresowaniem zaczęto darzyć transport kołowy.

Tak zakończyła się krótka, choć jakże intensywna historia kolejki dojazdowej Mrozy – Kałuszyn. Czy jednak na zawsze?  Któż to wie? Jako ciekawostkę dodam, że nie tak dawno, bo w 2020 roku do programu „Kolej Plus” został zgłoszony pomysł budowy nowej linii kolejowej Sokołów Podlaski – Węgrów – Mrozy (przez Kałuszyn). Jak widać, wszystko to sprawa chęci i przede wszystkim pieniędzy.  

Rysunek na wstępie wpisu pochodzi z opowiadania ,,Parowóz i chłopcy” R. Fajnsztajna, Biblioteczka Ośmiolatków, Wyd. Wychowanie Nowoczesne, Warszawa 1930 rok.